środa, 13 marca 2019

Rozdział 1

Emily


 No tak kto mógłby się spodziewać tego, że będziemy się “znowu” wyprowadzać. Ech szkoda słów. Rozumiem, że to dla BEZPIECZEŃSTWA, ale raz na 10 lat to trochę przesada, przynajmniej jak dla mnie, rodzeństwo uważa inaczej. Zwłaszcza Christofer Może i nas trzyma przy sobie jak najbliżej ale jest to uciążliwe. Dobrze że chociaż z Thomasem mi się dobrze rozmawia i jako jeden z niewielu mnie rozumie.Właśnie wjeżdżamy do naszego nowego miejsca zamieszkania. No dobra nie do końca, bo będziemy mieszkać w starym domu za miasteczkiem, ale to tu będziemy najczęściej przyjeżdżać na zakupy. Szare ulice miasteczka spowite były w ten wieczór deszczem. Nic dziwnego, że właśnie teraz Chris chciał jechać, bardzo dobrze orientował się jaka będzie pogoda. W aucie odbywała się jakaś bardzo ożywiona rozmowa pomiędzy Thomasem a Chrisem, którzy siedzieli z przodu. Spojrzałam na mojego młodszego braciszka, który wpatrywał się we mnie ze zmartwieniem. Uśmiechnęłam się do niego życzliwie pokazując dwa rzędy białych zębów.
- O co im poszło? - zapytałam cicho i otworzyłam trochę okno od swojej strony. Lubiłam chłodne powietrze i krople deszczu. Ta pogoda pasowała zdecydowanie do mojego humoru ostatnio. Brakowałoby jeszcze piorunów i tornada.
- Nie słuchałem, ale chyba o to miasteczko. - machnął ramionami, a jego zdawkowa odpowiedź dała mi znać, że lepiej się nie wtrącać. Może miał trochę racji. Pomiędzy tamtą dwójkę lepiej nie wchodzić, gdy się kłócą, bo jeszcze ty jako osoba trzecia możesz dostać najbardziej.
Wróciłam do poprzedniego zajęcia. Mijaliśmy jakieś budynki, w niektórych świeciło się jeszcze światło, a niektóre były pozamykane. Garstka ludzi kręciła się z parasolami po chodnikach, a co niektórzy zerkali z zaciekawieniem na nasze auto. Jedno co mnie zaciekawiło to jeden budynek, który był jeszcze otwarty, a z okien dobywało się jasne światło. To chyba była jakaś knajpa, ale jak przejeżdżaliśmy to zamiast wyglądem bardziej skupiłam się na osobie, która właśnie stamtąd wychodziła z fartuszkiem przewiązanym przez pas i workiem w ręku. Zdecydowanie była to jakaś dziewczyna, ale nie to mnie zainteresowało a jej zapach. Przez deszcz był słabszy, ale wyczuwalny. Słodki z lekką goryczką, przypominał zapach jakiegoś korzenia i fiołków. Próbowałam wciągnąć tego zapachu jak najwięcej żeby zapamiętać go i później zapytać Christofera o niego, ale nie było to łatwe zadanie, w taką pogodę. Dojechaliśmy do mieszkania. Było duże to trzeba przyznać, ale widać że było trochę zaniedbane. Westchnęłam i jako chyba pierwsza weszłam do budynku. Pełno kurzu, pajęczyn tylko brakuje jeszcze trumien i nietoperzy, a będzie komplet. Zachichotałam sama do siebie i poszłam poszukać dla siebie pokoju. Trzeba będzie trochę tu ogarnąć. Skończyliśmy jakoś przed wschodem słońca, więc grzecznie usiedliśmy w salonie na kanapie z kubkami pełnymi naszego ulubionego napoju.
Miałam ochotę przejść się jeszcze odrobinę po miasteczku i zwiedzić je, żebym wiedziała co gdzie jest no i przydałyby się jakieś małe zakupy oraz wypadałoby kogoś poznać. Trochę mi się odechciewało, bo z tego co mówi mi mój nos dzisiaj wyjdzie słońce, ale trzeba pokazać się w nowym miejscu jako osoba miła i towarzyska. Wstałam z kanapy i odstawiłam już pusty kubek kierując się do swojego pokoju z zamiarem przebrania się, gdy usłyszałam słowa Chrisa.
- Emili wybierasz się gdzieś - odezwał się znad książki. Już zaczynał izolowanie nas od świata? Miałam tego dosyć, ale co poradzić. Odwróciłam się do niego przodem stojąc już spory kawałek od reszty rodziny.
- Przebrać się. Zamierzam przejść się po miasteczku. - odpowiedziałam z ironicznym uśmiechem i spojrzałam wprost na mojego braciszka.
- Jak chcesz to się przebieraj, ale nigdzie nie idziesz. - oznajmił lekko zły a może tylko zirytowany, miałam akurat to głęboko gdzieś. Westchnęłam przeciągle i spojrzałam na chłopaków. Patrick od razu zajął się swoim kubkiem i telefonem, a Thomas patrzył się na mnie z zaciekawieniem.
- A niby kto mi zabroni? Może ty też wyszedłbyś do ludzi i kogoś poznał, a nie tylko książki? - powiedziałam dość oschle i z widoczną irytacją w głosie. Miałam dosyć zakazów. Rozumiem wszystko, ale są granice kultury, a nadopiekuńczość nie należy do niczego miłego.
- Nie zapomniałaś w jakim jesteśmy mieście i że dwie trzecie mieszkańców do wilkołaki. Gdybyś trochę poczytała wiedziała byś, że wampiry i wilkołaki nie są znane z przyjaźni. - dwie/trzecie. No, no, no ładne miejsce nam znalazł. Pewnie to właśnie o to się kłócił z Thomasem w samochodzie wieczorem. Tego bym się nie spodziewała po tak “odpowiedzialnym” wampirze.
- A ty wychodząc z domu wiedziałbyś że wilkołaki cuchną i możemy je z łatwością rozpoznać i trzymać się zdala od nich. - uśmiechnęłam się triumfalnie i spojrzałam na Thomasa z uśmiechem.
- Jeśli o to chodzi to ja mogę pójść z nią, a jakbyś pożyczył mi auto to byłoby jeszcze szybciej, bo muszę pojechać ogarnąć nam więcej zapasów krwi do naszej przechowalni. - odezwał się średni brat wstając z kanapy i patrząc na Chrisa. Teraz musiał ulec. Miałam pewność że w ten sposób pałeczka będzie po naszej stronie, dlatego odwróciłam się i ruszyłam do siebie z zamiarem przebrania się.
- Godzina ani minuty dłużej i weźcie ze sobą Patricka tylko pilnujcie by nie narobił szkód. - powiedział nasz dyktator, a ja się do siebie uśmiechnęłam. Wygraliśmy. Przynajmniej na chwilę obecną, bo myślę, że nie obejdzie się to bez wykładu po powrocie do domu.
- Jasne. - usłyszałam jak Thomas się zgadza i kroki w stronę garażu. W sumie nie dziwię się. On nie musi się przebierać, bo zrobił to wcześniej.
- Ja nie chcę. Muszę jeszcze się rozpakować, a po za tym mam do przejścia jeszcze dwa levele do bossa. - Zaśmiałam się do siebie, z młodszego brata. Nie wiem co on widzi w tym telefonie, przecież jakiś tam boss nie jest fajniejszy niż jatka w życiu realnym, ale on może jeszcze tego nie pojmować. Jest najmłodszy z nas i może właśnie dlatego na wszystko mu pozwalamy z Thomim.
- Skoro twojemu rodzeństwu nie zaszkodzi to tobie też. - nie chciałam już więcej słuchać ich wymiany zdań dlatego zamknęłam drzwi i zajęłam się grzebaniem w garderobie. Czarne rurki, czarny sweter w umbre do fioletu na dole i czarne botki, tak zdecydowanie to był strój dla mnie. Dobrze się w nim czułam. Włosy przeczesałam szczotką i zeszłam do garażu gdzie czekał już braciszek. Był sam, więc domyśliłam się że Patrick w końcu został w domu. Nie wiarygodne jak on potrafił postawić na swoim. Wsiadłam do auta i ruszyliśmy. Tak jak Thomas mówił podjechaliśmy pod szpital.
- Idź sam. Ja się przejdę dobra? - zapytałam wysiadając z samochodu i rozglądając się. Akurat tu nikt się nie kręcił, ale miałam ochotę porozmawiać z jakąś osobą. Nie czekałam na odpowiedź tylko poszłam w stronę ulicy.
- Tylko uważaj na siebie mała. - powiedział do mnie i poszedł w swoją stronę. Dochodząc do drogi zauważyłam sklep spożywczy po drugiej stronie ulicy. Wiem że my nie jadamy takich rzeczy, ale wypadałoby stwarzać pozory. Weszłam do środka, a w tym momencie wzrok wszystkich skierował się w moją stronę.
- Dzień dobry - powiedziałam uprzejmie i podeszłam do półek z żywnością. Nie był to jakiś duży sklep, ale przynajmniej samoobsługowy. Włożyłam do koszyczka, kawałek jakiejś szynki, serka, chleb i masło. Do tego jakieś dwa makarony i jeszcze parę rzeczy że niby na obiady. Wydawało mi się przez cały czas, że ludzie patrzą na mnie z zaciekawieniem, ale również strachem. Starałam się uśmiechać szczerze i ciepło do każdego kogo omijałam. Podeszłam do kasy, a kobieta za nią spojrzała na moje zakupy.
- Dzień dobry. Panienka jest nową właścicielką starego hotelu? - zapytała ciepłym głosem. Uśmiechnęłam się do niej w podzięce za rozpoczęcie rozmowy.
- Zgadza się razem z moimi braćmi zamieszkujemy tam. Przyjechaliśmy wczoraj. Są tu jakieś miejsca gdzie można zjeść coś na ciepło, albo coś ciekawego do zwiedzenia? - zapytałam pakując już skasowane zakupy do reklamówki. Byłam ciekawa tych ludzi i otoczenia to można było wyczuć.
- Nie wydaje mi się by było co zwiedzać. Stary zamek przerobiony na szpital, no i jeśli lubi panienka książki, to biblioteka, ma świetny zbiór. Tak to kilka knajpek, najbardziej popularną jest Angel’s. Prowadzi ją Joseph Folowers. Bardzo miły człowiek, kulturalny, przystojny, ma czwórkę dzieci, dwójkę swoich i dwójkę przyszywaną. Naprawdę wspaniały człowiek. - Mówiła przeciągle, a gdy wspominała o tym mężczyźnie wydawało mi się że się rozmarzyła. Czyżby był łamaczem kobiecych serc? Czy nawet nie zdaje sobie sprawy z tego że ma w miasteczku fanki. Uśmiechnęłam się w podzięce do kobiety i zapłaciłam za zakupy. Wyszłam z budynku i ruszyłam w stronę biblioteki. Z tych dwóch rzeczy które wymieniła bardziej miałam ochotę na odwiedzenia miejsca z którego chociaż odrobinę zadowolony byłby Chris. Po drodze musiałam zapytać dwie osoby jak do niej dojść, ale byli na tyle mili że wskazali mi drogę. Po parunastu minutach byłam pod sporym budynkiem z tabliczką Biblioteka Publiczna, gdy miałam wejść do środka usłyszałam trąbienie samochodu za swoimi plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam jak szyba od strony pasażera się otwiera, a z niej widać głowę Thomasa.
- Wsiadaj jedziemy do domu. Zaraz mija godzina. - powiedział do mnie, a raczej krzyknął zachowując pozory. Uśmiechnęłam się podeszłam bliżej. Niestety nie zrobiłam tego co oczekiwał tylko przez okno wsadziłam reklamówkę z zakupami. Spojrzał na nią później na mnie z pytaniem.
- Pozory. Ja idę do biblioteki i tak przekaż Christoferowi. - zaśmiałam się i pobiegłam do drzwi budynku. Zanim weszłam wysłałam jeszcze bratu buziaka i zniknęłam mu z zasięgu wzroku.
W środku faktycznie było pięknie, a w dodatku było ogrom półek z książkami. Christofer popadłby w szaleństwo wchodząc tutaj, chociaż znając jego to większość z tych książek już dawno przeczytał. Podeszłam do lady gdzie siedziała starsza kobieta z szarymi włosami i w okularach.
- Dzień dobry, ja jestem tu nowa czy jest możliwość wypożyczenia, lub przeczytania książki historii tego miasteczka? - zapytałam z uśmiechem, gdy wiedziałam, że nie przestraszę kobiety, która tu siedzi.
- Tak oczywiście. Musi panienka założyć kartę biblioteczną, albo przeczytać na miejscu wpisując się w tamten zeszyt - pokazała palce dwa wybory, a ja z uśmiechem wpisałam się w zeszyt. Wstała z miejsca i zaprowadziła mnie do odpowiedniego działu wręczając jedną grubą książkę. - Tutaj jest wszystko szczegółowo opisane, ale bardzo mało osób chce ją czytać. To jakaś praca domowa? - zapytała z lekko uniesionymi kącikami ust.
- Nieee. Jestem ciekawa nowego miejsca. - wytłumaczyłam prawie śmiejąc się. Usiadłam przy jednym ze stolików i zaczęłam wertować kartki, a Pani bibliotekarka zostawiła mnie w spokoju. Nie wiem ile tak siedziałam, ale nagle poczułam na plecach straszny ból. Wyprostowałam się i syknęłam z bólu uciekając w bok. Spojrzałam na miejsce w którym siedziałam i zauważyłam promienie słońca. Szlak by to. Jest już popołudnie, a ja utknęłam w bibliotece. Super… Zabrałam księgę pod pachę i poszłam powoli omijając jasne przestrzenie do lady gdzie siedziała ta przemiła kobieta.
- Przepraszam czy może mi Pani powiedzieć która jest godzina i do której jest czynna biblioteka? - zapytałam grzecznie kłaniając się.
- Tak oczywiście. Jest czwarta po południu, a biblioteka jest czynna do piątej kochaniutka. Jeśli chcesz to tu niedaleko jest knajpka z przepysznym jedzeniem jeśli tak wciągnęła cię książka. - oznajmiła znudzonym głosem, a ja grzecznie podziękowałam. Odeszłam od niej w stronę budynku, który był bardziej zacieniony. Cieszyłam się w tym momencie, że budynki te wcześniej postawione mają małe szczeliny na okna. Położyłam księgę na stół, a sama wyciągnęłam telefon z kieszeni. Zrobiłam kilka zdjęć bardziej interesującym mnie rzeczom i przede wszystkim mapie miasteczka. Nie wiedziałam jak teraz uciec do domu, a przede wszystkim to teraz się liczyło. Przecież jakikolwiek kontakt ze słońcem może w tym momencie tylko mi zaszkodzić. Westchnęłam i odłożyłam księgę tam skąd wzięła ją bibliotekarka.
Musiałam poczekać tylko tyle mi zostało. Poczekać aż słońce zacznie zachodzić. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w to co dzieję się w moim otoczeniu. Biblioteka może i była spokojna, ale na dworze zaczęło chodzić o wiele więcej osób, a gdy zaciągnęłam się powietrzem poczułam odór wilka. Tak Chris miał rację to miasteczko jest pełne wilkołaków, aż dziwne, że żaden jeszcze nie przyszedł mnie tu zabić.  Stałam nie ruszając się, nie oddychając, nie wodząc wzrokiem po niczym. Patrzyłam w jeden ten sam punkt. Jeśli ktoś z boku by mnie obserwował wydawałabym się dziwakiem, albo po prostu kawałkiem rzeźby. W końcu wyciągnęłam telefon i zaczęłam przeszukiwać strony w internecie na temat tej knajpy Angel’s o której mówiła sklepikarka. Gdy w końcu znalazłam jej zdjęcie uśmiechnęłam się do siebie. Przecież to właśnie przy tej knajpie poczułam ten zapach. Ten niezrozumiały, a jednak tak pociągający zapach. Będę musiała tam pójść. Zerknęłam na zegarek za godzinę słońce zacznie zachodzić, co oznacza że właśnie zamykają bibliotekę. Podeszłam do drzwi i wstrzymałam oddech. Słońce. Będzie to bolało. Otworzyłam drzwi i wyszłam przed budynek. Na szczęście od tej strony było trochę zacienienia, ale to i tak za mało bym mogła tu stać godzinę. Drzwi biblioteki się zamknęły z trzaskiem, a następnie przemiła kobieta przekręciła duży stary klucz w drzwiach. Uśmiechnęła się do mnie i złapała kogoś za ramię. Dopiero teraz zauważyłam chłopaka o ciemniejszej karnacji który wpatrywał się we mnie ze złością i irytacją. Wciągnęłam powietrze by się odezwać i to był błąd. Ten mężczyzna pachniał psem. Zwykłym mokrym kundlem i błotem. Skrzywiłam się i rozejrzałam czy nikt inny nie podszedł ale nie.
- Radziłbym Ci wyjechać jak najszybciej. - usłyszałam głos faceta i dopiero teraz zwróciłam uwagę na jego tatuaże. Zdecydowanie nie żartował, ale osobiście miałam jego słowa gdzieś.
A niech cię Chris… Spuściłam głowę i pokręciłam nią przecząco. Czy on zawsze musi mieć rację? Chyba tak.
Zostałam sama i co chwilę zmieniałam swoje miejsce stania w cieniu żeby nie wyglądało to podejrzanie dla zwykłych ludzi. W pewnym momencie gdy słońce zaczęło zachodzić przejechał obok mnie samochód, a kierowcą nie był nikt inny jak Thomas. Spojrzał na mnie z uśmiechem, ale pojechał dalej. Chyba coś mu się przypomniało, bo inaczej nie wychodziłby z domu. Zrobiłam niepewnie krok do przodu, ale słońce już mnie nie parzyło. Odetchnęłam z ulgą i ruszyłam zgodnie z mapą miasteczka w stronę knajpy Angel’s. Byłam ciekawa tego miejsca i tego czy spotkam znowu tą dziewczynę. Po paru minutach byłam na miejscu. Wiele osób omijało mnie gdy przechodzili obok, a druga część ludzi patrzyła na mnie z ciekawością i podejrzliwością. O co mogło tym ludziom chodzić. Weszłam do knajpy i uśmiechnęłam się. Było tu ładnie to trzeba przyznać. Było już kilka osób wydawało mi się że mają tu większy ruch wieczorem. Usiadłam przy jednym z wolnych stolików tak by widzieć ladę. Podeszła do mnie dziewczyna o średniej budowie. Było widać że jest już po szkole, a makijaż wskazywał na to, że wydaje na kosmetyki więcej niż może tu zarobić.
- Witamy w Angel’s Steak & Pub. Co mogę podać? - recytowała podejrzewam że ich regułkę i spróbowała się uśmiechnąć do mnie, ale to był raczej krzywy grymas aniżeli uśmiech.
- Poproszę herbatę i najlepsze danie obiadowe jakie tu macie. - oznajmiłam z uśmiechem, a ta zanotowała i odeszła. Wiedziałam że i tak nie zjem tu niczego, ale czemu by nie dać im przynajmniej pieniędzy na poczet kolejnych rachunków, za oświetlenie. Po paru chwilach podeszła do stolika dziewczyna o krótkich włosach, i pomalowanych na ciemno paznokciach. Miała podkreślone usta na ciemny kolor i serdeczny uśmiech.
- Proszę i życzę smacznego. - oznajmiła i patrzyła na mnie z zainteresowaniem. To było coś nowego…. Taa dzisiaj miałam już dosyć tego spojrzenia, ale to trochę się różniło, jakby nie była pewna swojego zainteresowania.
- Dziękuję. - oznajmiłam z uśmiechem, a gdy wciągnęłam powietrze poczułam ten zapach z wczoraj. O wiele silniejszy i intensywniejszy. To ta dziewczyna to ona tak pachniała, a teraz właśnie odchodził od stolika. Moja spojrzenie powędrowało za nią, ale gdy wciągnęłam znowu powietrze poczułam jak wysuwają mi się kły. Ej Przecież jadłam, to nie ma prawa się dziać. Wstrzymałam oddech i zamknęłam oczy odwracając się z powrotem do stolika. Po chwili się uspokoiłam, a kły się schowały. Już dawno nie czułam niczego tak apetycznego, ale starałam się teraz o tym nie myśleć. Nie chciałam przecież rzucić się na tę dziewczynę. Bardziej w tym momencie interesowało mnie to kim lub czym jest. Wypiłam herbatę, a jedzeniem się pobawiłam.
Do środka knajpy zaczęło schodzić się więcej osób, a co niektórzy a nawet zdecydowana większość to były wilkołaki. No ładnie knajpa dla piesków. Nie miałam z tym jakiś większych problemów, bo co mogli mi zrobić. Póki nie złamie ich jakiś popapranych zasad to jestem na wygranej pozycji. W tym momencie, gdy zauważyłam jak wytatuowany mężczyzna wchodzi do knajpy poczułam też zapach tej dziewczyny. Obejrzałam się. Szła z tacą a na niej miała jakieś burgery. Przeszła dosłownie obok mnie lekko się do mnie uśmiechając. Byłam jej ciekawa. Nie potrafiłam się przy niej opanować na tyle na ile chciałam. Gdy wracała złapałam ją za przegubę.
- Możesz usiąść? Chciałabym Cię o coś zapytać. - powiedziałam bez zastanowienia, a dziewczyna chwilę się wahała. Myślałam że mi odmówi, ale spojrzała tylko w stronę kuchni i po sekundzie usiadła.
- Ale szybko bo mam robotę. - powiedziała miłym dla ucha głosem, wciągnęłam powietrze, żeby coś powiedzieć i ledwo powstrzymałam pokazanie się kłów.
- Kim lub czym jesteś? - zapytałam pół szeptem niewiele myśląc. Zaintrygowała mnie. Pierwszy raz od tylu lat spotkałam coś co mnie zainteresowało i czym byłam wręcz zahipnotyzowana. Czekałam na odpowiedź wpatrują się w nią.
- Ja bym się z miłą chęcią dowiedziała raczej kim lub czym Ty jesteś, bo ja mam na imię Samantha. - oznajmiła z jadem w głosie. Przynajmniej tak mi się wydawało. Nie byłam z tego zadowolona i skrzywiłam się, na myśl o tym że ktoś śmiał nie odpowiedzieć mi na pytanie. Udzielało mi się zachowanie Chrisa. Irytacja górowała nad innymi emocjami do momentu jak zobaczyłam Thomasa, który właśnie wchodził do Pub’u. Lekko się uśmiechnęłam na jego widok, a on jak tylko mnie dojrzał podszedł i położył rękę na oparciu fotela Sami. Ta się lekko przestraszyła i odsunęła od jego dłoni. Nie chciałam jej przestraszyć, więc zmierzyłam wzrokiem Thomasa, ale z lekkim uśmiechem, żeby nie myślał że jest niemile widziany. Spojrzał się na mnie, a po chwili zabrał rękę z oparcia.
- To jest Thomas. Mój brat. - zwróciłam się do dziewczyny, przepraszającym tonem głosu. I właśnie w tym momencie poczułam mocny odór mokrego psa. Spojrzałam na mężczyznę, który stanął naprzeciwko Thomasa. Nie zdążyłam nawet zareagować, gdy ten podniósł Thomasa i rzucił nim w stronę lady i barku. Jak najszybciej skoczyłam przed mojego członka rodziny i wysunęłam kły tak by nikt nie odważył się podejść. Zauważyłam też, że Sam wstała z kanapy i stanęła przy mężczyźnie który zaatakował mojego brata.
- Nie radziłbym wam tu więcej razy przychodzić. - zagroził facet, a ja kpiąco się uśmiechnęłam.
- A kto mi zabroni? - wysyczałam przez zęby i widziałam, że Thomas stanął za mną. Poprawił ciuchy i miał już wysunięte kły. Był zły to mogłam powiedzieć od razu. Napastnik zrobił dwa kroki w naszą stronę, gdy nagle od mojej prawej strony usłyszałam trzask zamykanych drzwi.
- SPOKÓJ!!! - wrzasnął, a nawet mogłabym powiedzieć że zawarczał mężczyzna, o dłuższych brązowych włosach wpatrując się groźnie na faceta, który nas zaatakował. W tym momencie zauważyłam też, że większość osób w knajpie spuściła głowy. Przez ułamek sekundy miałam wrażenie, że Ci którzy to zrobili byli również wilkołakami, a ten który chciał uspokoić wszystkich jest ich alfą. Uśmiechnęłam się wyzywająco, bo ja na szczęście nie musiałam słuchać niczyich rozkazów.
- Słyszałeś. Won stąd. - powiedziała Samantha do faceta, który był od niej wyższy i lepiej zbudowany, ale było słychać w jej głosie pewność siebie.
- Ta… teraz im się upiekło, ale lepiej gdyby nasze ścieżki się nie krzyżowały. A ty zastanów się po której stronie stoisz - powiedziawszy to wziął z bara dziewczynę z którą rozmawiałam. Czyli to my niby spowodowaliśmy całe to zamieszanie. Dotykając tej dziewczyny złamałam jakieś zasady czy coś? Sama nie wiem. Spojrzałam na mojego brata, ale nadal byłam uważna. -Kiedy mój ojciec był alfa panował porządek. Przynajmniej nikt z mojej rodziny nie jest skażony nimi - dodał mężczyzna, a w jego głosie można było usłyszeć wściekłość i obrzydzenie. No tak znowu Chris miał rację? Nie żyjemy w zgodzie co nie. Chyba lepiej stąd spadać.
- Za takie słownictwo możesz zostać wywalony z watahy, a jeśli przeszkadzają Ci MOI klienci to tu nie przychodź. - powiedział surowym głosem facet, który najprawdopodobniej, a teraz już na sto procent wiadomo że jest alfą. Nie wiem czy takie kłótnie były na porządku dziennym, ale wydaje mi się że nie powinni mówić tak o wszystkim przy ludziach. Czy oni wszyscy wiedzą o istnieniu wilkołaków? Może to właśnie dlatego wszyscy tak dziwnie na mnie patrzyli. Za dużo pytań a za mało odpowiedzi. Westchnęłam i spojrzałam na Thomasa próbując nie słuchać, ale to nie było możliwe.
- Chyba zapomniałeś drogi alfo, że nie tak łatwo wywalić. Jedyna osoba która od trzystu lat została wyrzucona to twoja siostra i nie muszę mówić z jakiego powodu - powiedział, a raczej wrzasnął i wyszedł z knajpy trzaskając drzwiami. Wilczyca wywalona z watahy? A to dobre. Muszę się dowiedzieć czegoś więcej. Może Christofer będzie coś wiedział. Chociaż… Hhmmm.. Chyba wolałabym nic mu nie mówić o naszej małej przygodzie.
- Wszystko w porządku? - usłyszałam znowu ten przyjemny głos, a po chwili poczułam cudowny zapach. Miałam już na szczęście schowane kły, ale poczułam jak Thomas łapie mnie za ramię, a później niby to przypadkiem podniósł nogę i zaczął coś poprawiać przy bucie. Uważaj bo uwierzę, że chciałeś się tylko przytrzymać. Pomyślałam i się sama do siebie uśmiechnęłam.  - Wujku odprowadzę ich. Chyba tak będzie bezpieczniej. - dodała zwracając się do mężczyzny stojącego nieopodal lady, a ten kiwnął głową na zgodę.
- Tylko wracaj raz dwa i nie prowokuj innych. - powiedziawszy to wszedł do kuchni, a my zostaliśmy na głównej sali. Położyłam na ladę pieniądze za poczęstunek i odsunęłam się od Thomasa, który spojrzał na mnie błagalnie. Przewróciłam oczami i spojrzałam na Samanthe. Zdjęła fartuszek kelnerki i podeszła do drzwi na zaplecze. Złapała stamtąd jakiś materiał i założyła go. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, że miała na sobie czarne rurki i koszulkę na krótki rękaw z logiem knajpy, na to narzuciła skórzaną kurtkę.
- To chodźmy. Przez jakiś czas nie będzie tu zbyt przyjemnie. - oznajmiła i poprowadziła nas do drzwi. Widziałam że Thomy próbował trzymać się jak najdalej od niej, a ja wręcz przeciwnie cały czas wzdychałam jej zapach próbując go zapamiętać. W końcu gdy dotarliśmy do samochodu, mój braciszek szybko wszedł za kierownice zamykając drzwi. Byłam przekonana, że i tak będzie wszystko słyszał, ale widocznie chciał chociaż trochę udawać że prywatność u nas istnieje. Spojrzałam na dziewczynę i lekko się uśmiechnęłam, a ta zrobiła to samo.
- A więc jesteście wampirami? - zapytała jakby nie znała tej rasy. Pokiwałam głową na potwierdzenie.
- A ty czym jesteś? - zapytałam powtarzając pytanie, a ta zaśmiała się.
- Wilkołakiem i naprawdę muszę już iść. - dodała i ruszyła w stronę knajpy. Szybko złapałam ją za rękę, a ta się do mnie odwróciła przodem.
- Mam nadzieję że jeszcze się zobaczymy. - dodałam z nadzieją i ostatni raz wciągnęłam powietrze które pachniało dokładnie jak ona. Nie chciało mi się wierzyć że jest wilkołakiem. One pachną inaczej. Okropnie, a ona uzależniająco.
- Ja tu pracuję, a poza tym to małe miasteczko. Jeśli będziesz mnie szukać na pewno się znajdziemy. Pa Emily. - oznajmiła ciepłym głosem i wyślizgnęła mi się z dłoni uciekając truchtem do baru. Oj na pewno będę Cię szukała. Nie mogę powiedzieć nie. Dowiem się kim i czym jesteś. Tego bądź pewna. Wsiadłam do samochodu i pierwsze co zrobiłam to otworzyłam okno z nadzieją że wyłapię jeszcze choć trochę jej zapachu, ale ulotnił się dokładnie tak jak ona. Ruszyliśmy najpierw dość wolno, ale po chwili jednak Thomas przyspieszył. Czyli w sumie normalnie jechał jeśli chodzi akurat o niego. Wjechaliśmy na trasę do naszego nowego mieszkania. Gdy już prawie byliśmy na miejscu na drogę wyskoczył koń z dziewczyną na grzbiecie, lecz nie posiedziała tam za długo, bo gdy koń zobaczył nasz samochód stanął dęba i zwalił swoją panią z grzbietu. To nie mogło nie boleć. Szybkim ruchem stanęłam przy koniu i zaczęłam go uspokajać.
- Spokojnie. Ciiii. Jak ma na imię? - zapytałam dziewczyny o rudych prawie płomiennych włosach. Przy niej stanął w tym momencie Thomas, który chciał wykazać się kulturą i pomóc jej się podnieść, ale po chwili gdy ta się podniosła w wampirzym tempie zniknął w środku auta. Wiedziałam że coś było nie tak, ale nie wiedziałam jeszcze co. Dopiero gdy ta podeszła bliżej mówiąc cały czas poczułam to o co mogło chodzić. Uśmiechnęłam się do siebie. Pachniała dokładnie tak jak tamta dziewczyna w barze. Słodko ale jednak gorzko i mokro. Zainteresowała mnie co przez chwilę spowodowało moją nieuwagę. Obudziłam się dopiero gdy ta siedziała już na grzbiecie konia i coś do mnie mówiła.
- Dziękuje za pomoc oraz przepraszam, ale Odyn jest strasznie nieufny co do obcych ludzi - Uśmiechnęłam się do niej lekko, a zza jej pleców zauważyłam chłopaka również na koniu tylko innym.
- Nie ma sprawy. Przecież nic się nie stało. Na szczęście. - powiedziałam do niej i miałam ochotę już się ulotnić, ale zainteresowały mnie konie. Nie widziałam żeby w miasteczku ktoś na nich jeździł więc pewnie to były prywatne. - Jest tu gdzieś stadnina czy to prywatne? - dodałam pokazując na plamistego zwierza.
- Jakiś kilometr lasem, a jeśli chodzi o drogę to pięć kilometrów drogą, a później skręcając w lewo w polną drogę. Ona prowadzi tylko do stadniny oraz jest szyld przy niej to na pewno nie przegapicie. I nie jest prywatna, ale trzeba się zapisać u kierowniczki - tłumaczyła pokazując mi mniej więcej ręką. Czyli jakbyśmy skręcili w dróżkę polną zamiast jechać w prawo do nas to dojedziemy do nich. Ciekawie. Może kiedyś tam zajrzę, ale Chris na pewno nie da się wyrwać do nich. Zwłaszcza jeśli byłoby tam więcej osób takich jak ten wilk stojący dalej. Czułam go nawet stąd.
- Dzięki może kiedyś zajrzymy z rodzeństwem. Dopiero przyjechaliśmy. - Mówiłam prawdę. Może kiedyś. - A dużo tam takich jak Ty? - skierowałam pytanie do chłopaka z przekąsem i sarkazmem w głosie, a w dodatku krzywiąc swój nos od zapachu mokrego psa.
- Chodzi ci czy dużo tam pracuje taki przystojniaków czy są inne wilkołaki - powiedział, a ja prawie prychnęłam śmiechem. Słyszałam jak Thomas się śmieje w samochodzie, ale nie spojrzałam nawet w tamtą stronę. Nie podobał mi się ten komentarz. Zwłaszcza że wypalił go do osoby która ucieka od facetów przez jakieś popaprane feromony wampirze. Kto by się spodziewał.
- Czy przystojnych to bym nie powiedziała. U nas znaleźli by się lepsi, a na pewno lepiej pachnący psie. - powiedziałam kpiąco i z jadem w głosie. Nie miałam ochoty go słuchać zwłaszcza że nadal byłam zła za to co się stało w barze. - Wybacz ale spieszy nam się. Cześć. - powiedziałam do dziewczyny i wsiadłam do auta czekając aż Thomas ruszy. Dobrze że miałam nadal otwarte okno bo mogłam wciągnąć powietrze z tym pięknym zapachem. Ciekawiła mnie ta sprawa z tymi dwiema dziewczynami. Czekaliśmy aż rudowłosa zjedzie nam z drogi ale tak się nie stało.
- Nic z tego nie zjadę, dopóki nie przeprosisz - powiedziała a ja prychnęłam i zatrąbiłam kilka razy. Niestety tego koń się nie przestraszył. Westchnęłam i spojrzałam błagalnie na Thomasa a ten uniósł tylko ramiona w geście rezygnacji.
- Nie zamierzam go przepraszać. Jest taki sam jak reszta tych co atakują nas za zatrzymanie kelnerki. Niech nauczy się szacunku do wampirów to wtedy pogadamy. - wyjrzałam przez okno, a po chwili się schowałam. Przecież nie będę już do nich wysiadała.
- Zjeżdżaj mała bo zaczynamy być głodni, a koń brzmi smakowicie. - dodał Thomas otwierając swoje okno a po chwili je zmykając. Zaśmiałam się z jego wypowiedzi, bo przecież jedliśmy niedawno, a po za tym on jako jedyny nie pił nigdy krwi zwierząt. Ruszyliśmy powoli, a to co stało się w parę sekund później było nie do uwierzenia. Rudowłosa odwróciła konia w naszą stronę, a ten wszedł nam na auto. Odbił się o maskę później dach i zeskoczył tyłem. Widziałam jakie wgniecenia zostawił i palnęłam się w czoło, a Thomas zaczął się nerwowo śmiać. Tak to będzie ciekawe. Jak my powiemy Chrisowi co stało się z jego samochodem. Będzie bardzo ciekawie. Wróciliśmy do domu i wjechaliśmy do garażu. Wysiadając zaczęłam się śmiać i pobiegłam jak najszybciej do swojego pokoju. Położyłam się i zaczęłam myśleć o tych dwóch dziewczynach i o ich zapachu. Sama nie wiem czemu moje myśli bardziej kierowały się w stronę Samanthy, ale to może dlatego że z nią mogłam pogadać i coś tam mi powiedziała. Na pewno będę chciała z nią jeszcze o tym porozmawiać, ale to może następnym razem jak się z nią spotkam.



Buffy


Zazwyczaj młodzi ludzie narzekają na to, że mieszkają w małych miasteczkach i tylko muszą liczyć na turystów. Jednak ja nie zaliczam się do tego grona, bo pasuje mi to, że znam wszystkich mieszkańców. Wiem kto jaką herbatę piję, bądź jakie ma inne upodobania. Na przykład starsza pani Vaiana, która ma sklepik niedaleko naszego pubu, ona zawsze przed otwarciem swojego sklepiku sprząta go śpiewając przy tym jedną z tych starych pieśni ludowych. Kolejnym urokiem małych miasteczek jest to, że jak wprowadza się ktoś nowy to wszyscy o tym gadają. Zastanawiają się kto to jest, co go sprowadza akurat do naszej miejscowości. Doskonały przykład mieliśmy wczoraj wieczorem, kiedy do miasteczka przyjechali właściciele starego hotelu. Z tym domem wiąże się ciekawa historia podobno sto lat temu bracia stoczyli ze sobą walkę o dziewczynę w czasie, którego zginęła właśnie ona. Po tamtym obaj opuścili miasteczko i swoją posiadłość oraz zniknęli… Domem zajął się kustosz wraz ze swoją rodziną, a jego wnuk do dzisiaj sprawował opiekę. Kiedy rozeszła się wieść, że kustosz jest umierający i długo nie przeżyję zaraz pojawiła się kolejna informacja iż wnuczka jednego z tych braci wraca do miasteczka. Tak więc ludzie zaczęli sobie dopowiadać resztę, a ja miałam wczoraj zmianę w pubie i nasłuchałam się na temat nowych sąsiadów. Jednak mnie to na razie nie interesowało miałam własne życie, a jak będzie okazja poznać nowych sąsiadów to chętnie, czemu nie. Zwłaszcza, że nasza stadnina koni mieści się niedaleko ich domu, trochę lasem, jakieś dwa kilometry i już się można znaleźć przy nich. Co prawda dziś był dyżur Sam w pubie, jednak wujek zapomniał jakieś paczki. Dlatego ciotka Rosalia prosiła mnie bym mu ją dostarczyła. Jeśli nie mam innych planów na poranek. Jedynym moim zamiarem na dzisiaj była jazda na Odynie. Spokojnie mogłam podrzucić wujkowi paczkę, ponieważ jedno nie wyklucza drugiego. Zwłaszcza odkąd na ścianie pubu został umieszczony hak do wiązania koni. Pewnie został tam zamontowany przez moje wszystkie narzekania, że nie mam gdzie konia wiązać. Taka była prawda, bo akceptowałam tylko dwa środki transportu własne nogi i Odyna. Inne dla mnie nie istniały, ale były wyjątki, kiedy jechałam gdzieś z wujem lub ciotką. Zazwyczaj wtedy musiałam wsiadać do ich aut by dojechać do miejsca. Jednak jeśli mam wybierać to wybiorę jedno z tych dwóch. W pubie o tej godzinie nie było za wiele ludzi, bo tłum zazwyczaj zaczynał się robić w godzinach wieczornych. Jeśli chodzi o ranek to jasne bywali klienci, ale to na kawę lub burgera z frytkami. Jakby tylko to było w karcie… Wchodząc do lokalu musiałam przywitać się z niektórymi. Cóż taki urok mieszkania w małych miejscowościach. Jednak wujek był na barze i czyścił kufle przed godzinami szczytu.
- Ciocia kazała ci dostarczyć paczkę. Podobno o niej zapomniałeś - powiedziałam prosto z mostu kładać pakunek na ladzie. Nigdzie nie widziałam Sam, ale coś czułam, że jest w kuchni. Byłam tego pewna, bo zawsze potrafimy wyczuć gdzie znajduje się ta druga. Łączyła nas specyficzna więź, która pozwalała na wiele między innymi wyczuwanie się wzajemnie. Czasem potrafi też poczuć jakby ukłucie co oznacza, że druga połówka ma kłopoty i jest jej potrzebna pomoc.
- Ah tak rzeczywiście… Gdzie ja mam głowę - powiedział wujek zgarniając paczkę i chowając ją do jednej z szafek. Zastanowiło mnie czy nie przypomnieć mu, by pamiętał o niej później. Wuja jest fajnym gościem, ale czasem zdarza mu się zapomnieć różnych rzeczy. Jednak zawsze pamięta o swojej watasze do której należę wraz z pozostałymi członkami rodziny. Zna ich wszystkie imiona, słabe strony oraz mocne. Potrafi powiedzieć wszystko o poszczególnych członkach. Podziwiałam go za to, że potrafi założyć dwie różne skarpetki, ale jeśli chodzi o bycie Alfą to jest nie zawodny. Ogólnie nie tylko w tym, ponieważ pomoże każdemu.
- Dobra to ja spadam… Miłej pracy Sam - powiedziałam pierwszą część zdania do wuja, a drugą część krzyknęła do swojej siostry. Nie czekając na odpowiedź wyszłam z lokalu od razu podchodząc do swojego konia. - Co powiesz na mały trening - zwróciłam się do konia, bo obojgu nam się przyda mały trening w warunkach naturalny. Wiadomo w lesie można było trenować najlepiej. Bieg pomiędzy bądź skakanie nad przewróconymi drzewami właśnie to Odyn uwielbiał  najbardziej. Z resztą ja też. Pogłaskałam konia po jego grzywie…
- To co jedziemy - stwierdziłam, skoczyłam na konia i odjechałam galopem w stronę drzew.
W lesie siedzieliśmy dobre kilka godzin, jak wróciliśmy do stadniny to była pora obiadowa. Jak tylko przejechałam bramę podszedł do mnie stajenny, ale pokręciłam przecząco głową. Sama chciałam zająć się swoim koniem, a nie oddawać go w ręce kogoś, kto nie jest mną. Mój koń więc logiczne, że chce sama robić wszystkie czynność przy nim. Poszłam z Odynem do stajni gdzie dokładnie go wyczyściłam oraz dodałam mu trochę mieszanki i oczywiście wody. W końcu zasłużył sobie na to, bo dzisiaj spisał się super zresztą jak zawsze. Odyn był najlepszym koniem jakiego mogłam mieć nie dość, że jest dość szybki to wyśmienicie skacze. Jedyny koń, który lepiej biega od niego to Axel mojej siostry. Niestety Sam nie chce startować w konkursach uważa je za głupotę i wykorzystywanie koni. Jednak ja i Odyn uważamy inaczej dobrze jest rywalizować z innymi i wygrywać. Poza tym on to uwielbia wystarczy spojrzeć jak po wyścigu pozuje do zdjęć. Gdybym widziała, że to nie sprawia mu przyjemność zrezygnowałabym z zawodów. Dla mnie on i jego szczęście było najważniejsze.
- Później się dziwisz jak inni mówią, że śmierdzisz koniem - powiedział do mnie mój brat Matthew. Odwróciłam się od razu w jego stronę, jak zawsze stał oparty o wejście do boksu. Nie mówiłam nic do niego tylko uśmiechnęłam się.
-Nie wydaję mi się, żeby to ci kiedykolwiek przeszkadzało. A jeśli masz coś do końskiego zapachu chętnie powiem o tym cioci - powiedziałam po chwili w odpowiedzi, bo nie tylko ja najwięcej czasu spędzam wśród tych mądrych zwierząt. Zdecydowanie o wiele dłużej w stajni przesiaduje ciotka Rosalio. Jeśli nie można jej znaleźć w domu w pierwszej kolejność należy sprawdzić stajnie albo wybiegi dla koni. Po za tym uwielbiam obserwować ją jak szkoli młode źrebaki czy też ujeżdża konie, które nigdy nie miały kontaktu z człowiekiem.
- Hmm... to chyba prawdą jest, że mężczyznom podobają się kobiety, które przypominają im matkę - powiedział do mnie no oczywiście… Jak zawsze będzie rzucał do mnie te swoje gatki. Nie żeby mi to przeszkadzało, bo uwielbiałam tę grę z nim. Oboje wiedzieliśmy, że nic z tego nie będzie. Jednym najważniejszym powodem było to, że jego rodzice mnie adoptowali.
Popołudnie zleciało mi dość szybko, ponieważ pomagałam kucharką przy obiedzie by nakarmić wszystkich pracujących na posiadłości trzeba było ugotować tonę jedzenia. Jeśli ktoś myśli, że wikingowie jedli dużo to musiałby zobaczyć głodnego wilkołaka. Nim się obejrzałam to większość dnia spędziłam właśnie w kuchni. Kiedy z niej wyszłam zdecydowanie był już wieczór… Na jednym z wybiegów dojrzałam Matthew, który trenował swojego konia Soy. Była to klacz tej samej rasy co koń Sam, czyli Achal-Tekkiner. Tylko Soy miała sierść innego koloru niż Axel. Ona była złota, a on czarny…
- Masz ochotę się trochę pościgać przez las do jaskini? - zapytałam się go, bo jeśli trenować to tylko z najlepszymi. Miał większe szanse, bo rasa jego konia była stworzona do biegania. Co prawda mojego też, ale nie na zbyt długie dystanse. Lecz jak to mówił wuja wszystko idzie wytrenować… Zamierzałam doprowadzić Odyna do perfekcji, by nie miał sobie równych dlatego często na nim jeżdże dbam o jakość jego paszy i ogólnie spędzam z nim czas. Oboje galopowaliśmy przez las z zabójczą prędkością o milimetry mijając kolejne drzewa na naszej drodzę. Po prostu żadne z nas nie spodziewało się tego, że ktoś urządzi sobie polowanie w lesie niedaleko naszej stadniny. Gdzie wuja surowo zabraniał kłusownikom tutaj polować nie tylko dlatego, że brakowało wtedy nam zwierzyny. Bardziej chodziło tutaj o nas, kiedy jesteśmy pod postacią wilka. Bo chociaż mieszkańcy o nas wiedzą to niekoniecznie ci z sąsiednich miast. Poza tym często w ich sidła wpada jakiś nieuważny wilkołak. Kiedy Odyn usłyszał huk broni wystraszył się i chociaż próbowałam go uspokoić popędził z zawrotną prędkością w innym kierunku w którym zamierzałam z nim jechać wybiegając prosto na drogę przed maską samochodu. Na złość nie pobiegł dalej tylko widząc auto stanął dęba zwalając mnie z siebie. Nim zdążyłam się podnieść z samochodu, ktoś wyszedł. Nie zwróciłam uwagi na to, kto i po co, bo cały czas byłam skupiona na Odynie.
- Spokojnie. Ciiii. Jak ma na imię? - usłyszałam jakiś głos i dopiero spojrzałam na dziewczynę, która to mówi oraz dostrzegając chłopaka, który podszedł do mnie podając mi dłoń. Nie wiedziałam jak się zachować, bo nie znałam ich, a tym bardziej Odyn. Widząc jak dziewczyna próbuje go złapać za lejce.
- Nie zostaw go nie ufa obcym - powiedziałam do niej sama wstając z ziemi w tym też momencie na pobocze wyjechał Matthew.
- Buf nic ci nie jest - powiedział schodząc ze swojego konia i całkowicie olewając dwójkę nieznajomych ludzi.
- Nie - odpowiedziała krótko od razu podchodząc do dziewczyny i naprzeciw Odyna. - Już spokojnie spójrz to tylko ja nic ci nie grozi - zaczęłam mówić do niego, bo zawsze potrafiłam do niego dotrzeć. Jednak tutaj chodziło mi bardziej o to by na chwilę skupił się na czymś innym niż wierzganie. Kiedy zauważyłam w nim, że zaczyna się rozglądać po otoczeniu zareagowałam błyskawicznie łapiąc za lejce i wskakując mu na grzbiet. Przez chwilę próbował mnie zwalić, ale od ciotki Rosali nauczyłam się kilku sztuczek, zaczęłam głaskać go poniżej ucha to sprawia, że nawet najdzikszy koń się uspokaja.
- Dziękuje za pomoc oraz przepraszam, ale Odyn jest strasznie nieufny co do obcych ludzi - powiedziałam do dziewczyny, bo kiedy sytuacja była opanowana i Odyn uspokoił się, a przynajmniej stał spokojnie na drodzę. Mogłam skupić się na dziewczynie i jej towarzystwie, który gdzieś mi zniknął
- Nie ma sprawy. Przecież nic się nie stało. Na szczęście. - powiedziała do mnie białowłosa dziewczyna. - Jest tu gdzieś stadnina czy to prywatne? - dodała wskazując na konie. Słysząc jej pytanie mimowolnie się uśmiechnęłam, bo kto nie słyszał o stadnine ciotki Rosario.
- Jakiś kilometr lasem, a jeśli chodzi o drogę to pięć kilometrów drogą, a później skręcając w lewo w polną drogę. Ona prowadzi tylko do stadniny oraz jest szyld przy niej to na pewno nie przegapicie. I nie jest prywatna, ale trzeba się zapisać u kierowniczki - powiedziałam do dziewczyny kierując ją do naszej stadniny koni, bo przecież nie była ona prywatna tak samo jak Pub wuja. Wujostwo byli otwarci na nowych ludzi nawet jeśli dziwnie pachną. Dostrzegłam, że Matthew nie zbyt dobrze się czuje przy nich i miał minę, która u niego znaczyła, że najchętniej by się stąd ulotnił.
- Dzięki może kiedyś zajrzymy z rodzeństwem. Dopiero przyjechaliśmy. - cóż nie będę naciskać, jeśli chcą się nauczyć jeździć to na pewno trafią, a jak nie to mówi się trudno i żyje się dalej - A dużo tam takich jak Ty? - skierowała pytanie do Matthewa przy tym marszcząc nos jakby czuła coś suchnącego.
- Chodzi ci czy dużo tam pracuje taki przystojniaków czy są inne wilkołaki - powiedział Matthew odzyskując swój urok podrywacza. Na co tylko wywróciłam oczami, bo serio trzeba być nim. By w jednej chwili chcieć dojechać jak najszybciej, a drugiej podrywać dziewczynę. Jednak jedno trzeba było mu przyznać, że mnie zaskoczył. Mówiąc obcej dziewczynie, że jest wilkołakiem.
- Czy przystojnych to bym nie powiedziała. U nas znaleźli by się lepsi, a na pewno lepiej pachnący psie. - powiedziała kpiąco i z jadem w głosie. Co nie spodobało mi się, jej ton i słowa, bo trzeba było naprawdę być chamskim, by tak zwracać się do nowej osoby. Przecież Matthew był nawet na swój sposób grzeczny... - Wybacz ale spieszy nam się. Cześć. - powiedziała podchodząc do samochodu i wsiadając. Cóż może gdyby inaczej potraktowała mojego brata. Zjechałabym  jej z drogi, ale nie tym razem… zamiast zrobić im miejsce ustawiłam Odyna tak by jeszcze bardziej zagrodzić im drogę.
- Nic z tego nie zjadę, dopóki nie przeprosisz - powiedziałam słysząc klakson samochodu. Byłam uparta i również nie zamierzam pozwolić na obrażanie mojej rodziny.
Białowłosa wystawiła głowę przez okno, by powiedzieć - Nie zamierzam go przepraszać. Jest taki sam jak reszta tych co atakują nas za zatrzymanie kelnerki. Niech nauczy się szacunku do wampirów to wtedy pogadamy. - zaraz chowając się w samochodzie. - Zjeżdżaj mała bo zaczynamy być głodni, a koń brzmi smakowicie. - powiedział chłopak ruszając. Złapałam mocniej za lejce w głowie miałam jak to zrobić musiałam przekazać je Odynowi, bo to on będzie musiał to wykonać. Za pomocą lejców i krótki komend przekazałam mu co chce zrobić. Raz już to zrobiliśmy co za sztuka powtórzyć swój wyczyn. Jednym sprawnym ruchem Odyn wskoczył na dach samochodu odbijając się od maski. Zeskakując sobie z drugiej strony auta. Przy małym wgnieceniu końskich kopyt wagi około 600kg. Nauczy ich szacunku.
- Chodź Matthew jedziemy… Jeśli ktoś jest chamem nie nauczysz go szacunku - powiedziałam do brata ruszając z miejsca w stronę naszej stadniny. To, że jeden wilkołak był niewychowany nie znaczyło, że każdy taki był. Co ja przez tę dwójkę miałam uważać wszystkie wampiry za chamów i prostaków. Wróciliśmy do stadniny, gdzie każde z nas zajęło się swoim koniem. Nikomu nie mówiliśmy o spotkaniu wampirów. Nie chcieliśmy niepotrzebnie dolewać oliwy do ognia. Zwłaszcza, że doszły do nas słuchy o jakieś burdzie w pubie u wuja właśnie z wampirami w roli głównej. Matthew jak skończył pracę powiedział, że idzie zgłosić, że ktoś strzelał w lesie… Stwierdził, że na razie lepiej nie mówić o tym co było po tym. Skinęłam głową, bo jakby wujek dowiedział się, że znowu Odynem skoczyłam na auto, to chyba miałabym szlaban na zawody do końca życia.

niedziela, 10 marca 2019

Prolog

Eh tutaj powinno pojawić się wprowadzenie do opowiadania. Czasem prologiem jest minione zdarzenie, bądź przyszłe. Ja pozwolę sobie przywołać inne, zdarzenie sprzed kilkunastu lat:



,,To był wrześniowy poranek. Tego roku było naprawdę mroźno. W pewnej Francuskiej miejscowości pod drzwiami ubogiego sierocińca stała kobieta, trzymając w dłoni kilkumiesięczne dziecko, a drugie stało przy niej. Kobieta przez dłużą chwilę stała wpatrując się w budynek. Widać było, że toczy wewnętrzną walkę ze sobą. Nie zwracała uwagi na płacz dziecka oraz marudzenie drugiej córki. Po chwili chwyciła córkę za rączkę, po czym podeszła do drzwi. Starszej córce dała do rączki nosidełko z jej siostrą ~ Musisz się teraz zaopiekować siostrą~. Powiedziała po czym poleciła, by poczekała aż ktoś wyjdzie. Sama podeszła do drzwi i zadzwoniła. W środku było słychać charakterystyczne DING DONG. Rzuciła jeszcze spojrzenie na córki po czym uciekła. Starsza córka zbiegła za nią krzycząc ~Mamusiu!~. W tej samej chwili z budynku wyszła starsza kobieta w towarzystwie młodszej. Jedno spojrzenie kobiety wystarczyło by wiedzieć co przed chwilą tutaj się rozegrało. Poleciła zabranie młodszej do środka, a sama podeszła do starszej dziewczynki. ~Ja chcę do mamy~ powiedziała do niej dziewczynka. Kobieta uśmiechnęła się do niej smutno po czym powiedziała do niej. ~Nie martw się... tutaj nic ci nie grozi, a w środku możesz poczekać za mamą~ wyciągnęła dłoń do dziecka. Jednak ona ciągle patrzyła w kierunku, w którym odbiegła jej matka. W tej samej chwili usłyszała płacz siostry, więc pobiegła do środka, do siostry... Czuła, że chce ją chronić. Nie wiedziała, że jej matka nie odbiegła daleko i obserwowała ze łzami w oczach całą tą sytuację"



Tak zaczęła się historia dwóch dziewczynek Buffy i Samanthy. Jednak to nie koniec tej historii. Ponieważ za każdym razem, gdy pojawiali się ludzie, którzy chcieli adoptować jedną z nich. Spotykali się z buntem drugiej z sióstr:



~Albo obie albo żadna!~        ~Bez Sami nigdzie się nie ruszam!~



I wiele innych...



To trwało kilka lat. Już same opiekunki nalegały na potencjalnych rodziców by nie rozdzielali rodzeństwo. Być może szybciej by znalazły dom, gdyby je rozdzielono... Jednak tego nigdy się nie dowiemy. 



Dopiero gdy Buffy skończyła czternaście lat, a Samantha dziesięć w sierocińcu pojawił się pewien mężczyzna wraz z dwójką swoich synów. Chciał adoptować córkę... Jednak poznając dziewczynki zdecydował się zaadoptować siostry. 



Tak więc minęło kilka lat od tamtego dnia. Siostry zdążyły się już zaaklimatyzować w nowym domu, jak i w rodzinie. Chociaż teraz miały dwóch braci to nadal trzymały się razem. Po prostu przy sobie czuły się bezpiecznie. Również dlatego, że Buffy w środku czuła, że musi chronić wiecznie pakującą się w tarapaty Sami.

Być może ta historia powinna już się kończyć ,,HAPPY END-EM". Jednak to nie koniec ich historii...



Ich historia tak naprawdę dopiero się zaczyna.



Wraz z wprowadzeniem się nowej, tajemniczej rodziny do opuszczonego domu od wieków. Mieszkańcy wiedzieli, że ten dom ma właścicieli, ponieważ mieszkał w nim dozorca, który się nim opiekował. Pewnego wieczora owy dozorca zmarł, a po miasteczku rozeszła się plotka. ,,Ostatniego właściciela prawnuczka wraz z rodziną zamieszka dom". Miasteczko huczało od plotek. Wszyscy byli ciekawi owej rodziny... Ponieważ prócz zmarłego dozorcy, nie widzieli nikogo w posiadłości. A tutaj naglę, wracająca ,,wnuczka". Wiele z nich doszukiwała się podwójnego dnia.



Kim oni są? I jaki mają związek z dziewczynami? Cóż o tym musicie sami się przekonać... Czytając dalsze dzieje tych sióstr oraz owej rodziny.

piątek, 8 marca 2019

Miejsca, rzeczy i zwierzęta

Tutaj znajdą swoje miejsce takie rzeczy jak budynki, krajobrazy oraz rzeczy, jakie posiadają np. auta czy też samochody. Jednak w tym blogu występują też zwierzęta to i one znajdą się tutaj.

Miejsca

Miasteczko Beynac-et-Cazenac


Pałac Château de Beynac



Mieści się w nim szpital, chociaż turyści nadal mają możliwość zwiedzania jego, bo na czymś trzeba zarabiać czyż nie. 





Okolice miasta

Pub


Stadnina


Dom O’Conorów



Konie

Axl -koń Sam 

RASA: Achal-Tekkiner

Odyn - koń Buffy

RASA: Appaloosa



sobota, 12 marca 2016

Postacie

To tylko i wyłącznie nasz wyobrażenie bohaterów i może ono różnić się od Waszego. Wszystkie gify i zdjęcia pochodzą z ogólnodostępnych stron: tumblr i weheartit. Nie należą do nas... Jeśli zauważyłeś tutaj swoje zdjęcie lub takie do którego posiadasz prawa autorskie i nie życzysz sobie by było używane na tym blogu napisz do mnie na pocztę: natalia7933@gmial.com

Postacie


Rodzina Adolphus:


Samantha




17-latka która uwielbia imprezować. Kocha swoją siostrę i zabiłaby dla niej. Ukrywa swoją orientacje seksualną, ponieważ boi się odrzucenia. Jest porywcza i agresywna i uwielbia mocno się malować. Potrafi podkreślić to co w jej figurze jest najfajniejsze.

RASA: Hybryda (połączenie wampira i wilkołaka)

Buffy


Dziewczyna czuje się dobrze tylko we własnym świecie. oraz w takich okolicach świata, gdzie życie płynie wartko, dużo się dzieje, a ludzie nie narzekają i nie marudzą, ale sami własnymi rękami budują swoją przyszłość. Posiada subtelny charakter, jakkolwiek potrafi być stanowcza, a nawet groźna. Ma bardzo duże ambicje i równie wielkie możliwości. Nie ulega wpływom, zachowując przy tym wiele taktu i samodzielności. Gdy coś postanowi szkoda czasu, sił i energii, aby namawiać ją do zmiany decyzji. Posiada niezachwianą pewność siebie, dzięki czemu doskonale przystosowuje się do sytuacji nawet najbardziej szokujących. Buffy posiada niezwykłe zdolności organizatorskie. Nie lubi uzewnętrzniać swoich celów działania, ani też ujawniać tajemnicy zawodowej. Stara się chronić swoją intymność i odrębność przed wścibskim okiem. Z reguły nie ufa ludziom i ma niewielu prawdziwych przyjaciół, chociaż to bardzo miła, szczera i pomocna osoba. Miłość traktuje poważnie, ale nie łatwo zdobyć jej serce. Bywa dumna i pamiętliwa – mści się za każdą niesprawiedliwość i źle znosi porażki.

RASA: Hybryda (połączenie wampira i wilkołaka)


Michael




16-latek szybko zakochujący się. Uwielbia swoje włosy i nigdy ich nie zetnie. Błękitne oczy odziedziczył ojcu. Ma bardzo dobry kontakt z bratem, ale unika rozmów z dziewczynami, ponieważ czuję się przy nich nieswojo. Sprawia wrażenie osoby pewnej siebie jednak często są to tylko pozory. Towarzystwo, którym się otacza jest często zdziwione aktywnością i pomysłami. Zachowanie wobec przyjaciół jest tak nierówne, że przypomina kolejkę górską. Michael jest osobą miłą, zmysłową, trochę tajemniczą i pełną majestatu. Ceni sobie dobre stosunki w rodzinie i środowisku, dba o przyjaźń, ale nie jest wierny uczuciowo.

RASA: Wilkołak

Matthew





20-letni i przystojny chłopak. Zajmuje się swoim bratem i siostrami przyrodnimi Sami i Buffy. Lubi jeździć na motorach i wkurza się cały czas na Samanthe, ponieważ nie przestrzega zasad panujących w ich mieszkaniu. Chłopak bardzo kocha swoją rodzinę. Nie czeka z założonymi rękami na mannę z nieba ani na księcia z bajki. Ma skłonność do przesadzania w gniewie, aby dodać sobie odwagi i wywrzeć wrażenie na otoczeniu. Matthew ma wielką pewność siebie i dużą dozę zdecydowania.

RASA: Wilkołak

Joseph


Ojciec Matthewa i Micheala oraz wujek i prawny opiekun Biffy i Sam. Ukrywa przed dziewczynami, że ich matka porzuciła ich dlatego, że była umierająca oraz jest jego siostrą. Joseph to mężczyzna z misją, której szczegółów jednak nie zdradza. Jest bardzo tajemniczy. Potrafi zachować pełną dyskrecję w każdej dziedzinie i wkłada całe serce w wykonywaną pracę. Joseph to zaradny, pracowity i sprawiedliwy człowiek. Do tego kompetentny i sumienny pracownik. Dla znajomych jest niczym kompres na zbolałą duszę. Bardzo wiele w nim pozytywnej energii, uczucia i ciepła. Nie jest nerwowy. Chętnie i bezinteresownie pomaga. Nie stara się wyróżniać ani błyszczeć, a mimo to jego obecność staje się czymś wyjątkowym. To mężczyzna o silnej psychice i bogatej osobowości. Jest dobrym doradcą oraz kompanem owocnych dyskusji. Potrafi zagrzać serca do czynów, ale nie narzuca swoich poglądów.  Ciężko mu zaakceptować, że dziewczyny staja się dorosłe i bardziej samodzielne. Prowadzi Pub w miasteczku...

RASA: Wilkołak

Eugène


Dziadek dziewczyn i Matthewa oraz Michael, a ojciec Joseph i Ophélie (matki Buffy i Sam). Jest emerytowanym oficerem wojskowym w randze generała armii. Został sparaliżowany i zredukowany do wózka inwalidzkiego po bitwie. Ma bardzo silną i kapryśną postać, ale jednocześnie jest bardzo miłą osobą, optymistą, aktywnym, bardzo szczęśliwym i lubi słyszeć wszystkie plotki, które pojawiają się w domu i innych, określa siebie jako „ ciekawy ” człowiek.  Jest to rozsądny głos rodziny, człowieka z dużym doświadczeniem i otwartym umysłem, który zawsze chce słuchać. Nie ukrywa swoich opinii i myśli, co sprawia, że ​​czasami jest niegrzeczny.

RASA: Wilkołak

Rosario


Żona Joseph i matka chłopaków oraz ciotka Sam i Buffy. Rosario to bardzo aktywna, niezależna i pewna siebie osoba. Docenia też swobodę myśli. Kobieta wulkan, po której nie do końca wiadomo, czego można się spodziewać. Nie panuje nad swoimi emocjami, ale nie jest choleryczką. Działanie stanowi sens jej życia, dlatego angażuje się w co tylko może. Posiada przy tym bystry i przenikliwy umysł. Wtyka także nos we wszystkie sprawy dokoła, chętnie uczestnicząc w życiu swoich znajomych. Zaraża entuzjazmem oraz radością życia. Kobieta wydaje się czasem trochę osła wobec dzieci, ale to tylko pozory. Po prostu chce ich nauczyć ciężkiej pracy. Sama jest pracoholiczką, bo na jej głowie jest cała stadnina koni, a wieczorami śpiewa a pubie swojego męża.

RASA: Wilkołak


Rodzina Savant:


Christofer


Christofer jest bardzo aktywny, pomysłowy, pewny siebie, a jednocześnie zdolny do refleksji. Chętnie dzieli się z otoczeniem swoimi przemyśleniami oraz odczuciami. To bardzo miły, towarzyski i otwarty na świat człowiek. Lubi ryzyko oraz przygody, dlatego angażuje się w ciekawe działania. Niestety interesuje się zbyt wieloma rzeczami naraz i wszystko próbuje zrobić w jednym czasie. Nie ulega przy tym wpływom. Groźbami nie zmusi się go do działania, trzeba umiejętnie go zachęcić. Chris pozostaje wierny w bliskich relacjach międzyludzkich. Należy jednak zachować przy nim szczerość, ponieważ bezbłędnie wyczuwa człowieka, a nie toleruje kłamstwa ani obłudy. To rozważny chłopak oraz bywa tajemniczy, który nie odzywa się za wiele, dlatego nie łatwo prowadzić z nim dyskusję. Ceni sobie szczerość i nie lubi, gdy ktoś go miesza w cudze sprawy.

Rasa: Wampir


Thomas





Emily




Patrick



Rodzina Convel 

Maggie


Vicktor



Seth


Łatwo wybucha, ale wykorzystuje te wybuchy, by wyrównać rachunki. Nie lubi uzewnętrzniać swoich celów działania, ani też ujawniać tajemnicy. Posiada duże doświadczenie życiowe, ale nie chętnie z nim się dzieli. Seth chętnie uczączy się nowych rzeczy, otwarty umysł pozwala przyjąć łatwo nowe informacje, więc Seth dobrze się uczy i szybko przystosowuje do zmiennych sytuacji. Seth to osoba energiczna i niezależna. Duża siła witalna sprawia, że może być osobą niecierpliwą i impulsywną. Życie to dla Seth przede wszystkim obowiązek oraz też jest negatywnie nastwiony do innych ras. Często uważa, że zawsze ma rację. Również wraz z ojcem dąży do tego by jego rodzina odzyskała status alfy i pozbycia się wampirów z miasteczka. Nie zależnie od metod...
RASA: Wilkołak

Roman


 Wierzy w wyższą sprawiedliwość. Jest introwertykiem, to znaczy, że posiada skłonność do zamykania się w sobie i nie zawsze ujawnia swe myśli i uczucia. Roman ciągle pragnie dojść do sedna sprawy. Potrzebuje wyciszenia i szukania odpowiedzi w sobie. Nie działa pochopnie, nie wpada w panikę. Roman to indywidualista, potrafi działać samodzielnie i niezależnie. Lubi pomagać innym, ma z natury dobroć oraz wrażliwość. Poszukuje jedności z innymi ludźmi i ze światem wokół. Charakter ma Roman niezdecydowany, spokojny, powolny. Roman wie, czego chcą inni, ale nie wie czego chce dla siebie. Potrafi zjednoczyć się z drugą osobą, podąża za innymi. Kiedy Roman podejrzewa że podlega manipulacji, zatrzymuje się i ma nadzieję, że problem sam się rozwiąże.
RASA: Wilkołak


Vilhard



Nie lubi dwuznacznych czy wątpliwych sytuacji. Ma duszę wrażliwą na piękno. Zawsze służą radą.Vilhard posiada lekko choleryczny temperament. Posiada moralność o wyjątkowej sile. W przypadku innego zdania osób trzecich, potrafi wycofać się z podjętych wcześniej decyzji. 

RASA: Wilkołak

Anneliesa





Dziewczyna ma osiemnaście lat i ma starszego brata Vilhard, który jest jej najlepszym przyjacielem oraz Romana i Setha. Podejmuje się wielu rzeczy naraz i potem zapomina o nich. Anneliesa nie oszczędza zdrowia, źle się odżywia, dużo pije i pali. Nie znosi regularnej pracy, woli żyć na własny rachunek. Anneliesa umie zachować się w każdym towarzystwie oraz potrafi szybko dostosować się do każdej sytuacji. Nie reaguje, ale od razu wybucha. Robi wszystko, by ją zauważono.



RASA: Wilkołak

Inne

Lucian (Luke)


Luke jest miły, łagodny, spokojny, zrównoważony i sprawiedliwy. Jest lojalny wobec tych, których kocha i gotów jest dla nich poświęcić nawet swoje życie. Zawsze stara się nieść pomoc tym, którzy tego potrzebują.

RASA: Wampir

Dimitri

Ma wielkie poczucie humoru. Nie przejmuje się porażkami, gdyż wyłącznie inni są im winni. Nie reaguje, ale od razu wybucha.Dymitr ciągle pragnie dojść do sedna sprawy. Dymitr jest ekstrawertykiem. Dużo pracuje nad sobą i dokształca się. Ma duże zdolności i umie je wykorzystać. Cechuje inteligencja i duża wyobraźnia. Dymitr działa poprzez podświadomość, często intuicyjnie potrafi odnaleźć rozwiązanie problemów. To prawdziwy romantyk, ma bardzo wrażliwe odczucia i emocje. Ma poczucie inności, wiecznie czeka na szczęście, które właśnie ma nadejść. Dlatego też Dymitrowi trudno się zadowolić tym, co ma, bo tylko niezdobyte rzeczy są pociągające. Dymitr często bywa w swoim świecie burzliwych emocji i nagłych wzruszeń. Dzięki takiej skrajności Dymitr potrafi doskonale zrozumieć drugiego człowieka, nawet najskrytsze strony psychiki.
RASA: Wampir


Patty



Patty nie oszczędza zdrowia, źle się odżywia, dużo pije i pali. Często nas zaskakuje: nigdy nie wiadomo, czy wybuchnie, czy też zacznie śpiewać na stole. Jest osobą niezwykle energiczną. Chodzi wszędzie swoimi ścieżkami, a jej upór często staje się źródłem konfliktów i niepowodzeń. Podsumując jest typową nastolatką, która lubi dobrą zabawę. Która zazwyczaj kończy się gdy urwie się jej film...

Cassandra



Cassandra to ekstrawertyk, dla którego liczy się tylko świat zewnętrzny. Ma skłonność do odnoszenia wszystkiego do siebie. Stara się chronić swoją intymność i odrębność przed wścibskim okiem. Cassandra jest osobą spokojną, lubiącą ład i porządek. Posiada duże doświadczenie życiowe, toteż chętnie służy innym radą. Cassandra nie przejmuje się opiniami innych, żyje na własny sposób.
RASA: Wampir

O Nas

No co mamy o sobie powiedzieć. Założycielką tego bloga jest Nati moja najlepsza przyjaciółka. Ja jestem Madzia i no cóż, to ja wpadłam na pomysł opisania tego wszystkiego co mamy w tych chorych główkach. Jesteśmy całkowicie inne a jednak takie same. Jedna dusza, a dwa ciała nabiera nowego znaczenia.

   ~Nati ~           Cześć wszystkim, którzy zajrzeli tutaj za pewne z ciekawość lub nie. Okej na początek mam na imię Natalia. Niektórzy znają mnie jako Afro (przez moje włosy), inni jako Brzeszczot (nie pytajcie skąd to się wzięło bo sama nie wiem. Raz nazwał mnie tak były chłopak kumpeli i tak zaczęli nie którzy na mnie wołać czego nie lubię), jeszcze inni jako Natasza, a rodzina wołają na mnie Natalia lub Natka.
Mam dwadzieścia dwa w sierpniu skończę dwadzieścia trzy. Czytaj rocznik 93... Chociaż ludzie zazwyczaj dają mi od piętnastu do siedemnastu. Co często mnie wkurza... Gdyż kila raz policja pytała czemu nie w szkolę.
         Chyba przyszedł czas na powiedzenie co nie co o swoich zainteresowań. Kocham pisać wszystko. Pamiętniki, opowiadania, opisy, wiersze i tym podobnym często opisuję różne rzeczy. Prócz pisania lubię czytać głównie fantastykę i kryminały lecz też romanse ale nie typowe, dramaty. Przeczytałam wiele książkę nie sposób je wymienić ani zliczyć. Jedno jest pewne dzięki mnie jest zapełniana gmina biblioteka. Prócz pisania i czytania lubię spędzać czas aktywnie po za domem. Chodzić na kurs tańca współczesnego oraz grać w koszykówkę i hokeja (takiego na rolkach). Chciałabym nauczyć się grać na gitarze. Prócz tych wszystkich rzeczy lubię oglądać filmy. Gatunki podobne do książek ale też horrory (chciałabym aby jakiś mnie wystraszył). To chyba wszystko z moich zainteresowań.
         Co planuję później....? Nie wiem....

   ~Madzia ~  Hej siemka czy jak tam inaczej… Nieważne. Jestem Magda, ale wołajcie na mnie Madi. Tak to ta która jest świrnięta, i kreatywna, ale to też ta co ma słomiany zapał i głowę otwartą na wiele rzeczy naraz. Kocham pisać opowiadania, czytać książki, słuchać muzyki zwłaszcza The Veronicas i Alan Walker. Nie uwierzycie co jeszcze lubię…
Dum Dum Dum
Gry RPG. Ale nie takie komputerowe (chociaż w sumie to też), ale takie papierowe, tak zwane narracyjne, tak widać że mam głowę pełną pomysłów. Mam nadzieję że będzie to widać na tym blogu.
Nie zanudzam, zapraszam do czytania <3  XoXo